Pomysł napisania tej książki powstał pierwszego stycznia 1980 roku, kiedy to wraz z moim chłopakiem (obecnie mężem), Timem, obudziliśmy się w naszym mieszkaniu w Londynie. Pracowaliśmy wówczas w Wielkiej Brytanii od niespełna roku, a razem mieszkaliśmy zaledwie dwa lub trzy miesiące: poznaliśmy się bowiem poprzedniej wiosny, zaraz po przyjeździe z różnych części Stanów Zjednoczonych.
Być może musiałam wówczas czymś się zająć, ponieważ dzień wcześniej rzuciłam palenie i zrobiłam wokół tego tyle hałasu, że już nie miałam odwrotu. A może do refleksji skłoniła mnie myśli o rozpoczynającej się nowej dekadzie. Trudno powiedzieć. Ale po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zaczęłam odrobinę poważniej zastanawiać się nad nadchodzącym rokiem. I zanim jeszcze wstaliśmy z łóżka, zaproponowałam, żebyśmy wzięli udział w maratonie, a Tim się na to zgodził.
Był to chyba jedyny cel, jaki sobie zaplanowałam na najbliższy rok, być może dlatego, że nie byliśmy jeszcze zdecydowani, czy zostaniemy z sobą, toteż wspólne planowanie przyszłości nie zaprzątało nam głowy.
Zdecydowaliśmy się na maraton w Paryżu: miał on się odbyć w maju. Dziś taki cel może się wam wydawać całkiem zwyczajny, ale pamiętajmy, że maraton londyński po raz pierwszy odbył się dopiero w rok później, a widok kogoś biegnącego ulicą – zwłaszcza zaś kobiety – wciąż jeszcze wzbudzał sensację.
Rozpoczęliśmy treningi i chociaż już wcześniej biegaliśmy po kilka mil parę razy w tygodniu, teraz dowiedzieliśmy się, że musimy narzucić sobie większą dyscyplinę, zwiększając liczbę mil do ponad pięćdziesięciu na tydzień w ciągu miesiąca poprzedzającego maraton. Stopniowo zaczęliśmy wydłużać naszą codzienną trasę w Bi- shops Park w Fulham, przebiegając przez most Putney, do ścieżki flisackiej, następnie pod mostem Hammersmith aż do miejsca, które stanowiło półmetek naszej trasy, po czym wracaliśmy do domu tą samą drogą.